Czy ma Pan aplikację naszej firmy? Nie mam i nie zamierzam mieć
Ostatnio wszystkie sklepy, w których robię zakupy, uparły się, by proponować mi swoje karty. W Carefourze po zeskanowaniu swoich zakupów, trzeba przeklikać się przez ekran karty rabatowej i kilku innych. W Żabce i Biedronce obsługa też zamęcza nas pytaniami o to, czy mamy kartę.
Nie mam żadnej karty i nie będę mieć.
Konsumentom wydaje się, że niektóre rzeczy są za darmo. Za darmo dostajemy eleganckie pudełko na jakiś ekskluzywny towar, za darmo są ulotki i aplikacje sklepów. W rzeczywistości, za wszystko to płacimy ze swojej kieszeni.
Stworzenie aplikacji rabatowej, to koszt pewnie około kilkuset tysięcy złotych, a jej miesięczne utrzymanie - około kilkudziesięciu tysięcy. Aplikacja wydatkiem dla firmy, który ma się zwrócić. W jaki sposób? Obstawiam kilka.
Gdy mamy na telefonie aplikację rabatową jakiegoś sklepu i na przykład, zbieramy w niej punkty, będziemy częściej robić w tym sklepie zakupy. Przez to możemy podejmować nieoptymalne dla nas wybory - przykładowo, kupić coś drożej albo nadłożyć drogi do sklepu z punktami. Marketingowcy już dobrze policzyli, ile więcej zakupów robi się z kartą rabatową.
Nastawiając się na zbieranie punktów, kupujemy więcej niepotrzebnych rzeczy. Ile razy słyszałem, że emerytka przy kasie w Biedronce jest namawiana - niech Pani może coś dołoży do zakupów, żeby punkcik był.
Dawno temu, gdy pracowałem w aptece, przeglądałem katalog prezentów, które można dostać za punkty. Jednym z najbardziej ekskluzywnych prezentów był złoty zegarek Casio. Pomyślałem wtedy - ale fajnie było by nazbierać tyle punktów i dostać taki sikor. Dziś wydaje mi się raczej, że jeśli mamy ochotę na takiego cygana, lepiej jest zapłacić 200 pln i kupić go normalnie w sklepie. Pomijam fakt, że zegarek był po prostu metalem pomalowanym złotą farbą.
Oczywiście technika z namawianiem na większe zakupy była ta sama co w Biedronce.
O ile nie chcesz kupić 4 paka Żubra, zakupy w osiedlowej Żabce robią się coraz bardziej skomplikowane. Wszystko jest bardzo drogie, a gdy wybierzemy jakiś dziwaczny pakiet (typu 5 zupek chińskich albo 3 warzywa na patelnię), cena robi się średnia. Kto wpadł na taki pomysł w sklepie osiedlowym, do którego ludzie idą po jakieś awaryjne zakupy? Może, gdyby sklep zrezygnował z aplikacji, mógłby obniżyć ceny do normalnego poziomu?
Rabaty, które uzyskujesz dzięki korzystaniu z aplikacji, to w dużym stopniu płacenie swoimi danymi. Nie wiemy jeszcze dokładnie, jakie dane zbiera aplikacja. Być może analizuje ona nasze nawyki zakupowe, działając w tle cały czas. Wydaje mi się, że wystarczy już tego śledzenia.
Co więcej, aplikacje mogą mieć błędy bezpieczeństwa, a gromadzone w nich dane, często wyciekają. Im mniej aplikacji na telefonie tym lepiej.
Po napisaniu tego tekstu wyszedłem do sklepu, gdzie właściciel po raz setny zapytał się mnie, czy mam aplikację. Powiedziałem mu, nie mam, i nie będę mieć.
Nie mam żadnej karty i nie będę mieć.
Konsumentom wydaje się, że niektóre rzeczy są za darmo. Za darmo dostajemy eleganckie pudełko na jakiś ekskluzywny towar, za darmo są ulotki i aplikacje sklepów. W rzeczywistości, za wszystko to płacimy ze swojej kieszeni.
Stworzenie aplikacji rabatowej, to koszt pewnie około kilkuset tysięcy złotych, a jej miesięczne utrzymanie - około kilkudziesięciu tysięcy. Aplikacja wydatkiem dla firmy, który ma się zwrócić. W jaki sposób? Obstawiam kilka.
Gdy mamy na telefonie aplikację rabatową jakiegoś sklepu i na przykład, zbieramy w niej punkty, będziemy częściej robić w tym sklepie zakupy. Przez to możemy podejmować nieoptymalne dla nas wybory - przykładowo, kupić coś drożej albo nadłożyć drogi do sklepu z punktami. Marketingowcy już dobrze policzyli, ile więcej zakupów robi się z kartą rabatową.
Nastawiając się na zbieranie punktów, kupujemy więcej niepotrzebnych rzeczy. Ile razy słyszałem, że emerytka przy kasie w Biedronce jest namawiana - niech Pani może coś dołoży do zakupów, żeby punkcik był.
Dawno temu, gdy pracowałem w aptece, przeglądałem katalog prezentów, które można dostać za punkty. Jednym z najbardziej ekskluzywnych prezentów był złoty zegarek Casio. Pomyślałem wtedy - ale fajnie było by nazbierać tyle punktów i dostać taki sikor. Dziś wydaje mi się raczej, że jeśli mamy ochotę na takiego cygana, lepiej jest zapłacić 200 pln i kupić go normalnie w sklepie. Pomijam fakt, że zegarek był po prostu metalem pomalowanym złotą farbą.
Oczywiście technika z namawianiem na większe zakupy była ta sama co w Biedronce.
O ile nie chcesz kupić 4 paka Żubra, zakupy w osiedlowej Żabce robią się coraz bardziej skomplikowane. Wszystko jest bardzo drogie, a gdy wybierzemy jakiś dziwaczny pakiet (typu 5 zupek chińskich albo 3 warzywa na patelnię), cena robi się średnia. Kto wpadł na taki pomysł w sklepie osiedlowym, do którego ludzie idą po jakieś awaryjne zakupy? Może, gdyby sklep zrezygnował z aplikacji, mógłby obniżyć ceny do normalnego poziomu?
Rabaty, które uzyskujesz dzięki korzystaniu z aplikacji, to w dużym stopniu płacenie swoimi danymi. Nie wiemy jeszcze dokładnie, jakie dane zbiera aplikacja. Być może analizuje ona nasze nawyki zakupowe, działając w tle cały czas. Wydaje mi się, że wystarczy już tego śledzenia.
Co więcej, aplikacje mogą mieć błędy bezpieczeństwa, a gromadzone w nich dane, często wyciekają. Im mniej aplikacji na telefonie tym lepiej.
Inne problemy z aplikacjami
Staram się jak najmniej używać smartfona. Jestem wręcz szczęśliwy, gdy zapomnę go z domu i nie pika mi przez cały dzień. Gdybym miał na nim 10 aplikacji do sklepów, przed zakupami musiałbym pamiętać o tym, żeby go naładować i zabrać ze sobą. W przeciwnym razie czułbym żal, ze straciłem punkciki. Posiadanie aplikacji i zbieranie punktów (na świeżaki czy inne niepotrzebne rzeczy), zajmuje w jakimś stopniu naszą uwagę i zmienia sposób, w jaki robimy zakupy.Po napisaniu tego tekstu wyszedłem do sklepu, gdzie właściciel po raz setny zapytał się mnie, czy mam aplikację. Powiedziałem mu, nie mam, i nie będę mieć.
Komentarze