Jak Internet wpływa na myślenie - zdolność do skupienia się

Cześć, w dzisiejszym wpisie kontynuuję temat wpływu Internetu na to, co robimy i jak myślimy.
Gdy byłem jeszcze w gimnazjum, często chodziłem na ryby, albo ze swoim ojcem, albo samemu. Nad wodą sytuacja wygląda tak, że jesteś Ty z wędką i czekasz na branie. Co jakieś pół godziny sprawdzasz, czy przynęta jest jeszcze na haczyku czy ryba już ją zjadła i nie widziałeś brania. W wakacje potrafiłem siedzieć nad rzeką od 7 do 12 rano i potem od 16 do 22. Piszę o tym, bo dziś mało kto potrafi wytrzymać tyle bez elektronicznych gadgetów, bez rozpraszania się.

W czasach przedinternetowych, potrafiłem spędzić kilka godzin z rzędu na naukę, składanie origami, rysowanie czy wyplatanie jakiś przedmiotów ze sznurka. Rozproszenia jakie dotykają nas dzisiaj (zaraz o nich napiszę), wtedy dla mnie nie istniały, nie potrzebowałem też żadnych "technik koncentracji", kawy ani muzyki do nauki. 

Różnica między tamtymi czasami a tym, co dzieje się dzisiaj była prosta - nie było takiego natłoku informacji. Źródłem wiedzy był dla mnie "Świat wiedzy", "Encyklopedia Polonica" i Encyklopedia PWN (która zawierała mocno skrótowe dane). Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych był dla mnie bardzo ciekawą książką. Muzykę nagrywało się z radia na kasety i słuchało na walkmanie. Raz na kilka miesięcy kupowałem sobie magazyn Focus.
Nie było tyle bodźców, które rozpraszały, w czasie nauki było naturalnym, że się uczę. Często w wakacje czytałem podręczniki do przyszłej klasy, ponieważ były one ciekawsze od nie czytania niczego.

Gdy zacząłem pierwszą pracę w Zamościu, początkowo nie miałem komputera i korzystałem z telefonu Nokia 1208. W tamtym czasie codziennie ćwiczyłem na gitarze, a jedynymi materiałami jakie miałem, była książka ABC Gitary i trochę wydrukowanych tabulatur Bach na gitarę. Kariery jako gitarzysta nie zrobiłem, ale brak rozproszeń pozwolił mi na dość niezłe opanowanie podstaw gry w około półtora roku. Dopóki nie miałem komputera, poświęcałem też mnóstwo czasu na rysowanie. 

OK Boomer, do rzeczy.

Pomyśl sobie teraz, że jest piątkowy wieczór, a akurat nie masz ochoty wyjść gdzieś z ludźmi. Rzeczy, które może zrobić, to na przykład:
* rysowanie
* czytanie 5 raz tej samej książki (bo nie masz w tej chwili innych)
* nauka gry na gitarze
* słuchanie jednej z dwóch kaset które posiadasz
* film na Polsacie
* nudzenie się
Tak wyglądały moje wybory kilka lat temu. Przyjrzyjmy się wyborom, jakie dziś ma każdy z nas:
* przeglądanie memów
* nadrobienie zaległości z jednego z kilkudziesięciu kanałów na Youtube
* rozmowa przez Messengera z jednym z kilkuset dostępnych znajomych
* komentowanie na forach
* obejrzenie jakiegokolwiek filmu jaki sobie wymyślisz
* rzeczy związane z nauką (w tej chwili mam zaplanowane około 15 różnych tematów i żadnego nie mogę skończyć)
* czytanie jednej z kilkuset książek jakie masz na dysku (lub jakiejkolwiek innej, którą możesz od razu pobrać z sieci).
Do tego, jesteśmy bombardowani różnymi powiadomieniami. 
Gdy posiadamy tyle wyborów, nie możemy głęboko i długo skupić się nad rozwijaniem jednej umiejętności. Wpadamy w pętlę zaczynania różnych rzeczy i nie kończenia ich. Oczekujemy natychmiastowej nagrody. Oto przykład:

Gdy zaczynałem uczyć się programowania, znajomy namawiał mnie na naukę frameworka Ruby On Rails. Zapytałem się go, ile trzeba czasu w tym programować, by znaleźć pracę i otrzymałem odpowiedź, że jakieś 2 lata, z tym, że wcześniej trzeba znać inny backendowy język. Pomyślałem sobie, że to strasznie długo i zacząłem szukać innego rozwiązania. Parę miesięcy później znalazłem pracę jako frontend developer. 

Z perspektywy czasu wydaje mi się, że 2 lata spędzone na nauce czegoś to nie jest wcale długi czas. Żeby zagrać na gitarze cokolwiek miłego dla ucha, potrzeba jakieś 3 miesiące bolesnych (dosłownie) ćwiczeń, a żeby grać profesjonalnie, trzeba poświęcić sporą część życia. Osiągnięcia wymagają długiej, skupionej pracy powtarzanej każdego dnia.

Donald Knuth, słynny programista i naukowiec, poświęcił swojej książce Art of Computer Programming około 40 lat życia. Od 1990 roku nie korzysta nawet z e-maila, skupia się na rzeczach, które jego zdaniem są ważne i warte opisania. Stanisław Lem nie korzystał z komputera, George R.R. Martin (ten od Gry o Tron), do pracy używa komputera z Dosem, który pozwala jedynie na pisanie.  

Moje doświadczenia wskazują, że musimy nieustannie pamiętać o tym, by się jak najmniej rozpraszać. W przeciwnym razie, nieproduktywne działania pochłoną większą część naszego dnia i nasze osiągnięcia będą mierne. Być może najlepszym rozwiązaniem jest nie tyle blokowanie rozpraszających stron, co nawet wyłączanie internetu w czasie pracy, albo zrezygnowanie z używania komputera do rozrywek.

Pamiętam też, że najbardziej efektywny czas na naukę i pisanie miałem podczas pobytu za granicą. Pracowałem wtedy w ten sposób, że od poniedziałku do piątku byłem w hotelu, w którym prawie nigdy nie było sieci. Potem gdy wynająłem mieszkanie, miałem tam dostępne tylko 2.6 gb (!!) Internetu miesięcznie. Gdy wracałem z pracy, od razu zabierałem się do nauki z książek jakie miałem na dysku. 

Do poczytania
  1. Cal Newport - Deep Work. 
  2. Książki i blog Bartka Popiela

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

🏠📱Pożegnanie ze smart home, czyli lepsze wrogiem dobrego📱🏠

Najostrzejsze zupki chińskie

🥒🍹Beninkaza szorstka (Benincasa hispida) - zrobisz z niej i herbatę, i gulasz🍹🥒