Jak reklama wpływa na myślenie, czyli co musisz mieć, by być cool w Warszawie



„Zaczynamy pożądać tego, co możemy dotknąć” – Tomas Harris.

„Warszawa to stan umysłu” – Adam.

Cześć, dzisiaj chciałem podjąć temat chęci posiadania i zachłanności. Jest on trochę powiązany z poprzednimi wpisami na temat tego, jak Internet wpływa na nasze życie, ale głównie związany z życiem w wielkich miastach.

Czasami oglądam na YouTube kanał Dave z Ameryki, na którym przesympatyczny prowadzący opowiada o różnicach między życiu w USA i w Polsce. Według Dave’a, w USA większość czasu spędzamy w pracy i pracujemy tylko po to, by kupować niepotrzebne nam rzeczy. Krytykę cywilizacji nastawionej materialistycznie poznamy także z filmu „Fight Club”.

Przechodzimy do właściwego wpisu. Przez wiele lat mieszkałem na „normalnym” wschodzie Polski i gdy przyjechałem do Warszawy bardzo rzuciła mi się w oczy jedna rzecz – pęd do marnowania pieniędzy bez refleksji.

Kilku moich znajomych jest w sekcie wyznawców obgryzionego jabłka. Jeden z nich wydał na elektronikę w ciągu 3 miesięcy około 30 tysięcy pln.

Nie chcę tutaj krytykować wyłącznie Apple, dotyczy to wszystkich marek. Jestem w stanie wytłumaczyć sobie takie wydatki, jeśli np. potrzebujesz super mocny komputer do pracy. Jeśli jednak kupujesz laptop do normalnego domowego zastosowania czy nauki programowania za 15 tysięcy, chyba tylko po to, by pochwalić się nim znajomym, brak mi słów. Dużo pisał o tym Santoro w blogu http://wyscigszczurow.pl/.

Na marginesie, po jakimś czasie w tym sprzęcie zepsuła się klawiatura.

Inny niedawno kupił sobie najnowszego Iphona. Strasznie narzeka na to, że nie działają w nim jakieś funkcje i odgraża się, że na premierę kupi poprawiony, jeszcze lepszy model.

Trzeci dojeżdżał sobie do pracy wygodnie komunikacją miejską (popieram), a czasem Uberem (hejtuje). Pomyślał sobie że lepiej będzie kupić samochód, dzięki czemu musi przyjeżdżać do pracy o 6.30, potem nie ma jak zaparkować. Ciągle opowiada o tysiącach jakie wydaje na opony, ubezpieczenia i akcesoria do fury, a co kilka dni panikuje, bo miał niebezpieczną sytuację na drodze albo prawie przerysował samochód. Dołączył jednak do elitarnego klubu posiadaczy samochodów.

W każdym domu znajduje się pudełeczko z sprzętami elektronicznymi, które są już przestarzałe. W moim domu też takie było – leżał tam jakiś stary zegarek z popsutą baterią, jakaś stara Nokia i od lat nieużywany aparat fotograficzny. Kilka lat temu były to przedmioty, za którymi goniliśmy i wydawały się nam niezbędne. Niektórzy musieli na podobne gadgety oszczędzać przez dłuższy czas, a inni brali na nie kredyt.

Te Iphony i inne zabawki które kupujemy dzisiaj (bo przecież są niezbędne), za rok albo dwa też wylądują w takim pudełku ze złomstwem i będą tylko zabierać miejsce. My będziemy potrzebowali wtedy nowego FLAGOWEGO telefonu, do którego trzeba dokupić nowe kabelki, słuchawki, etui i inne gadgety, bo przecież stare już nie pasują. Boję się pomyśleć o tym, jaki ma to wpływ na środowisko. Cykl życia produktów skraca się, jeśli chcemy być modni, musimy wymieniać sprzęt raz do roku.

Zupełnie nie rozumiem fenomenu Apple Watcha. Gdybym musiał, dopłaciłbym żeby nie musieć czegoś takiego nosić. Zegarek jest zaprojektowany tak, by wymienić go za maksymalnie 2 lata na nowy model, nie pokazuje ciągle czasu, trzeba go wciąż ładować i do tego, rozprasza nas powiadomieniami. Nie rozumiem po co komuś informacje o tym, ile śpi, ile kroków dziennie robi i ile kilometrów z dokładnością do metra przebiegł podczas treningu w markowych butach. Może gdybyśmy odłożyli te gadgety, problemy ze snem by same zniknęły?

Odnośnie do wydatków mam też sporo za uszami, bo za bardzo wszedłem w temat zwykłych zegarków. Wydawanie na nie pieniędzy nie jest rozsądne, ale chyba opłaca się bardziej niż zakupy elektroniki. Stalowy zegarek z szafirowym szkiełkiem nie niszczy się nawet po kilku latach, nieźle trzyma cenę i można go naprawić, jeśli się zepsuje. Nie wymaga też codziennego ładowania no i dużo mówi o kupującym. Lubię wiedzieć jaka jest godzina i jaki mamy dzień miesiąca. Byłbym jednak szczęśliwszy, gdybym nie miał potrzeby przeglądania różnych stron o zegarkach, a taki właśnie nawyk wyrobiłem sobie.

Telefon, odtwarzacz MP3, słuchawki Bluetooth, Smart domy, wearables i setki innych gadgetów na baterie to przedmioty na które panuje sztucznie wykreowana moda. Producenci robią wszystko by zachęcić nas do zakupu. Produkty kojarzymy jako fajne, nie tylko dlatego, że są reklamowane, ale też z powodu produkt placementu w filmach. Zegarki Omega są cool, bo nosi je James Bond. W przyszłym roku może będzie nosił Apple Watcha. Produkty z jabłkiem w filmach są używane jedynie przez pozytywne charaktery. Wpływa to na naszą podświadomość. Powiedzenie sobie – nie, dziękuję, nie potrzebuje tej rzeczy, wymaga myślenia, przeciwstawienia się bodźcom, które nas atakują. Dużo łatwiej jest wziąć kredyt na nowy telefon, bo stary jest już stary. 

Widać tutaj gry statusowe, jak w filmie American Psycho. Mimo tego, że wszyscy mają prawie to samo, i tak chcemy wypaść jak najlepiej, mieć jeszcze więcej. 
American Psycho" scene re-imagined with Apple Card

We współczesnym świecie nie rozumiem jednej rzeczy. Jeszcze kilka lat temu nie używałem smartfona, ale wyjechałem do Warszawy i potrzebowałem nawigacji. Kupiłem wtedy pierwszy lepszy model, bez zagłębiania się w technikalia. Potem przeczytałem recenzje tego „złoma” i byłem zaniepokojony – ponoć ma on za mało pamięci, za słaby procesor, zły wyświetlacz i nie nadaje się do niczego. Tymczasem służy mi on 4 rok bez żadnych problemów. W tym czasie wiele osób wymieniło telefon już kilka razy. Czy naprawdę potrzebujemy aż tak najmocniejszych i najwydajniejszych sprzętów jak mówią nam media, czy to tylko sztucznie kreowana potrzeba? A może nie chcemy słyszeć

- Hej, co to za złom. Weź se kup AJFONA!

Podsumowanie

Moje cebulowe serduszko podpowiada mi, że nie warto jest zapracowywać się po to, by mieć najnowsze gadgety. Jeśli potrzebujesz jakiegoś sprzętu do pracy, interesującą opcją jest zakup urządzenia poleasingowego, który jest może nieco mniej cool, ale posłuży tak samo dobrze. Odłączmy się od ciągłego napływu reklam i miejmy gdzieś to, jakie kto nosi na sobie loga.

Jeszcze 5 lat temu obywaliśmy się bez gadgetów, które są reklamowane nam dzisiaj jako niezbędne – tutaj mam na myśli wszelkiego typu sprzęty wearables. Nasze życie będzie łatwiejsze i prostsze bez nich także teraz.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

🏠📱Pożegnanie ze smart home, czyli lepsze wrogiem dobrego📱🏠

Najostrzejsze zupki chińskie

🥒🍹Beninkaza szorstka (Benincasa hispida) - zrobisz z niej i herbatę, i gulasz🍹🥒