Moje zasady dotyczące oszczędności

Kilka dni temu zmieniłem pasek w zegarku. Poprzedni trzymał się dobrze, ale pomyślałem, że potrzebuję trochę odmiany. Założyłem pasek typu seals, którego sprzączka przeszkadzała mi zaraz podczas pracy przy komputerze. Zmieniłem znowu na pasek nato - zaczęło mi przeszkadzać to, że część paska jest zbyt długa i muszę ją zawijać. Założyłem pasek perlon, który zaraz się popsuł i wylądował w śmieciach. Pomyślałem, że może trzeba kupić kilka nowych pasków, ale na szczęście, opamiętałem się.

Po tygodniu wróciłem do pierwotnego paska i zauważyłem, że on też jest niezbyt wygodny... Ach, ile bym oszczędził nerwów, gdybym nie zaczął kombinować...

Minimalizm w moim wydaniu w dużej mierze opiera się na unikaniu takich sytuacji, jak powyższa, nie robieniu niepotrzebnych zakupów i zmian. Staram się zauważać raczej dobrą stronę rzeczy, które już mam. Zmieniam, jeśli coś bardzo utrudnia mi pracę. 

Unikanie wydatków dużych... 

Kilka miesięcy temu pisałem o tym, co potrzebujesz mieć w Warszawie, by być modnym. Nie interesują mnie nowe smartfony, aparaty, samochody. Mój telefon kupiłem w 2016 roku i dalej sprawdza się bardzo dobrze. Przez długi czas pisałem teksty na bloga o smartfonach i zauważyłem pewną prawidłowość - każda kolejna generacja smartfonów Galaxy miała być tą najlepszą, idealną i niemal nieosiągalną - tak były reklamowane. 

Bez takiego smartfona nawet nie mogłeś myśleć o prowadzeniu własnej firmy albo byciu managerem średniego stopnia. Tymczasem, te same opcje i możliwości, oferują dzisiaj telefony za przysłowiowe 500 pln, różnica jest jedynie w "prestiżu". Oczywiście każda kolejna generacja Galaxy (Iphona i innych marek też), jest tą najlepszą i idealną. Wszystko po to, aby napędzać sprzedaż. Przyczepiłem się tutaj do smartfonów, ale podobną analogię można zastosować do większości rzeczy - często wymieniamy je na lepsze jedynie dla prestiżu. Oszczędność na nowym telefonie co roku - od 1000 do 5000 zł. Kurczę, nie wiem jakim musiałbym być człowiekiem, aby do szczęścia brakowało by mi co roku nowego Iphone, Macbooka i applowskiego zegarka.

Rok temu wymieniłem laptopa na poleasingową biznesówkę i ostatnio kupiłem komputer stacjonarny, jednak te wydatki przełożą się bezpośrednio na wydajność i komfort pracy. Nieproszona porada - jeśli potrzebujesz komputera do ciągłej pracy pod obciążeniem, ultrabook może nie być najlepszym wyborem. 

Staram się upraszczać garderobę - jeśli kupuję nowe ubrania, to zawsze kupuję kilka takich samych sztuk. Nie kupuję markowych sportowych butów po wpadce z butami NB, które jedynie ładnie wyglądają, a nie nadają się do chodzenia. Jeśli szukasz butów nie do zdarcia, polecam markę CXS

Popularnym trendem jest dzisiaj zmiana wizerunku na "bardziej dojrzały", dostosowany do zasad savoir vivre. Moim zdaniem to bzdura i sposób wydania dużych pieniędzy na rzeczy, w których nie będziesz chodził, bo są mało wygodne i jest w nich albo gorąco, albo chłodno. Zresztą, w dobie epidemii to, jak się ubierasz nie ma większego znaczenia. Bierzmy przykład z Amerykanów i ubierajmy się wygodnie. Jeśli coś nie jest zepsute, nie naprawiaj.

Podsumowując duże wydatki, nie kupuję żadnych gadgetów bez których mogłem obyć się wcześniej. Gdy jakaś rzecz działa nieźle, nie mam potrzeby jej zmieniania. 

Jeśli coś mi jest potrzebne (np. słuchawki wygłuszające do pracy), wybieram rzeczy dobrej jakości. Przykładowo, za pierwszą wypłatę kupiłem słuchawki Sennheiser HD380, które służą mi ponad 12 lat. 

...i małych

Tutaj chciałbym się skupić na rzeczach, które powoli ale skutecznie wysysają kasę z kieszeni. Od roku nie piję alkoholu, po części z przyczyn zdrowotnych, ale także dlatego, że zauważyłem coraz częstsze sięganie po piwo dla odprężenia. Po naczytaniu się blogów o "kraftowej rewolucji", przestały mnie interesować zwykłe piwa i wybierałem te "lepsze". Myślę, że to dzisiaj popularny trend. Całkowicie tego zaprzestałem, ponieważ było to nie tylko stratą pieniędzy, ale także czasu. Po alkoholu trudno zrobić coś konstruktywnego, na drugi dzień też nie jesteśmy w pełni wydajni.

Staram się unikać jedzenia na mieście, nie zamawiam jedzenia do domu i prawie nie kupuje gotowych potraw. Taniej i smaczniej jest ugotować coś prostego w domu. Wydaje mi się, że jedzenie na wynos u wielu osób budzi niepotrzebne emocje. 

Niemal nie kupuje napojów, zarówno w domu jak i w pracy piję wodę z kranu. Nie wydaje mi się, aby filtrowanie wody było konieczne. Kupiłem metalową butelkę na wodę, ale teraz widzę, że lepiej sprawdza się zwykła butelka plastikowa np. po litrowym Oshee, albo zwykły duży metalowy kubek. 

Aha, oryginalna Cola i Cola z Biedronki jest tak samo niezdrowa. Nie kupuję modnych suplementów diety.

Nie kupuję książek ani nie mam żadnych płatnych subskrypcji. Całą wiedzę potrzebną mi do pracy, znajduję po prostu w sieci. W necie znajdziesz również mnóstwo darmowych ebooków. Nazwij mnie starym dziadem, ale nie potrzebuję także Spotify, YouTube Premium i innych nowych portali dostarczających to, co można znaleźć za darmo w legalnej sieci. 

Nie gram w gry, ale zauważyłem w tym roku, jak deweloperzy nakręcają hype na ich produkcje. Każda nowa gra jest reklamowana jako niesamowita, zapierająca dech w piersiach i tak dalej, nawet, jeśli to kolejna część wyeksploatowanej do cna sagi. Podobnie jest z premierami kinowymi, książkowymi i muzycznymi, gdzie nawet najgorsze gnioty, są przedstawiane nam jako zbawienie dla ludzkości. Kup kup kup. Oglądaj Grę o tron. Dzięki, nie jaram się nowościami.

Z bardziej pierdołowatych rzeczy, jeśli mogę, ograniczam wydatki na telefon. Ostatnio np. zmniejszyłem miesięczny transfer. Chwila roboty, a 20 pln zostaje w kieszeni co miesiąc. Nadal wystarcza mi telefon na kartę, prawie zawsze mogę zadzwonić gdzieś ze Skype, gdzie minuta rozmowy jest znacznie tańsza niż u operatora.

Zawsze kupuje bilety komunikacji miejskiej - jazda na gapę w Warszawie to nie tylko stres, ale także droga przyjemność. 

Różne rzeczy, które po prostu trzeba kupić, kupuję w Internecie. Przykładowo, końcówki do szczoteczki elektrycznej są 30 zł tańsze niż w sklepie. 

W tym roku nauczyłem się ścinać samodzielnie włosy (oczywiście na "pałę"), dzięki czemu zaoszczędziłem koszt kilku wizyt u fryzjera. Od zakupu maszynki nie muszę też wydawać pieniędzy na golenie się - brodę można szybko przystrzyc odpowiednią końcówką. Współczuję brodaczom, którzy wydają pieniądze na barbera, pomady i akcesoria do brody - to niekończące się pasmo udręki. 

Staram się też ograniczać ilość kupowanego plastiku. Przykładowo - mydło w kostce wystarcza na o wiele dłużej niż to w płynie, jest tańsze i nie zostaje po nim butelka.

Podsumowanie

Jeśli jesteś singlem, tak jak ja, możesz znacznie ograniczyć swoje wydatki i żyć tak samo dobrze, jak wcześniej, wystarczy, że aktywujesz sceptycyzm do reklam. Pamiętam czasy, gdy zarabiałem 800 zł - 2500 zł miesięcznie i wtedy moje wydatki na konsumpcję były tylko trochę mniejsze, niż dzisiaj. Wzrost pensji sprawił jedynie, że zacząłem więcej oszczędzać.

W tym roku popełniłem kilka błędów dotyczących oszczędności:

  • Zakup kolejnego zegarka raczej namieszał mi w życiu, niż je uprościł. Niemniej jednak, zostanie on ze mną wiele lat i będzie pamiątką po zmianie pracy. Nie jest to przedmiot, który trzeba wymieniać co roku.
  • Kupiłem też fizyczny minutnik, który po kilku tygodniach powędrował do śmieci. Dużo lepszym rozwiązaniem jest aplikacja w telefonie. 
  • Niepotrzebnie kupiłem książkę na temat biznesowy, zrobiłem to aby poprawić sobie humor. Książkę przeczytałem i od tej pory zajmuje tylko miejsce na półce.
  • Kupiłem drogie słuchawki wyciszające do pracy w biurze i zaraz po tym, zacząłem pracować zdalnie. Są jednak niezastąpione, gdy sąsiedzi wiercą dziury w ścianach. Nie mniej, mam teraz jakieś 4 pary słuchawek - zdecydowanie za dużo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

🏠📱Pożegnanie ze smart home, czyli lepsze wrogiem dobrego📱🏠

Najostrzejsze zupki chińskie

🥒🍹Beninkaza szorstka (Benincasa hispida) - zrobisz z niej i herbatę, i gulasz🍹🥒